Recenzja filmu

Amador (2010)
Fernando León de Aranoa
Magaly Solier
Celso Bugallo

Kwiaty, które nie pachną

"Amador" nie ma oskarżycielskiego tonu, nie nakłada na kogokolwiek odpowiedzialności za mizerne położenie bohaterów. Dlatego film nie sprawi, że poczujemy się gorzej.
Czy kiedyś zastanawialiście się, skąd biorą kwiaty sprzedawcy wciskający je po zawyżonych cenach parom w restauracjach? Spotkamy ich w każdej europejskiej metropolii, najczęściej są nimi kolorowi emigranci. Dla tych siedzących przy stolikach zaistnieją tylko na chwilę. "Amador" zatrzymuje na nich spojrzenie widza na dłużej. Fernando León de Aranoa, znany u nas głównie jako reżyser "Poniedziałków w słońcu", ponownie udowadnia tym filmem swoje społeczne zaangażowanie. Przybliża losy emigrantów przybywających do wymarzonej Hiszpanii: pokazuje, jak ciułają na utrzymanie i jakie mają codzienne problemy.

Dla Marceli z Ameryki Łacińskiej Hiszpania nie jest przekleństwem czy więzieniem, ale trudno powiedzieć, żeby dziewczyna czuła się w nowej ojczyźnie szczęśliwa. W klitce na przedmieściach, w której mieszka, pomaga swojemu chłopakowi Nelsonowi w kwiatowym biznesie, przywracając drugiej świeżości róże do takiego stanu, że znowu je można wciskać zadowolonym mieszczanom. Po tym, jak Marcela się dowie, że jest w ciąży, będzie musiała podjąć dodatkową pracę: zaopiekuje się sympatycznym, lecz unieruchomionym w łóżku starszym Hiszpanem o wdzięcznym imieniu Amador. Mężczyzna, choć jest uszczypliwy dla swojej opiekunki, wniesie w jej życie opowieściami o syrenach i puzzlami trochę fantazji. Jednak przyjaźń tej pary nie potrwa zbyt długo...

Największą zaletą "Amadora" jest wyważenie: film nie wpada w toń czarnej depresji, nie przedstawia losu emigranta jedynie jako pasma nieszczęść. Marcela i Nelson jakoś tam sobie radzą, tyle że woleliby czuć się bezpieczniej. A czuliby się bezpieczniej, gdyby mieli więcej pieniędzy. Ale może ich prawdziwym problemem tak naprawdę jest brak miłości? Wydaje się, że z obu tych powodów ich życie jest zawieszone w teraźniejszości. Jak przyznaje w pewnym momencie Marcela, gdy zamyka oczy i chce wyobrazić sobie przyszłość, widzi tylko pustkę. Takie zarysowanie emocjonalnego tła bohaterów pozwala usytuować ich w szerszym kontekście, nie tylko postrzegać jako typowych biednych emigrantów.

Reżyser po prostu z uwagą przygląda się losom tych, którym nie powodzi się najlepiej. Film ponad klasyczne kino społeczne stawia odpowiednio dawkowany humor. Znalazły się tu absurdalne kwestie, wygłaszane szczególnie chętnie przez Amadora. Inne sceny pokazują absurd rzeczywistości – jak scena rozmowy Marceli z Nelsonem o konieczności spryskiwania kwiatów sprejem o zapachu kwiatowym, bo kwiaty wcale nie pachną kwiatami.

Magaly Solier jako Marcela, na której skupia się opowieść, gra tu praktycznie tę samą cichą, niepozorną i wiecznie czymś zasmuconą dziewczynę, którą grała w "Madeinusie" czy "Gorzkim mleku". Ale jej postać, choć niczym specjalnie się nie wyróżnia, nie drażni, raczej wzbudza sympatię.

"Amador" nie ma oskarżycielskiego tonu, nie nakłada na kogokolwiek odpowiedzialności za mizerne położenie bohaterów. Dlatego film nie sprawi, że poczujemy się gorzej. Za to może następnym razem, jak ktoś będzie nam chciał sprzedać wymizerowaną różę w knajpie, przyjrzymy się sprzedawcy uważniej i z większą empatii.
1 10 6
Rocznik '82. Absolwentka dziennikarstwa i kulturoznawstwa na UW. Członkini Międzynarodowej Federacji Krytyków Filmowych FIPRESCI. Wyróżniona w konkursie im. Krzysztofa Mętraka. Publikuje w "Kinie",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones